Plus / minus
Artysta filmowiec
Z małego ekranu
Tematycznie
Migawki filmowe
Jak to się robi?
Minikino
Na melodię...
Na deskach
Różne

Plus / minus
Artysta filmowiec
Z małego ekranu
Tematycznie
Migawki filmowe
Jak to się robi?
Minikino
Na melodię…
Na deskach
Różne
Plus / minus
Artysta filmowiec
Z małego ekranu
Tematycznie
Migawki filmowe
Jak to się robi?
Minikino
Na melodię…
Na deskach
Różne

Migawki filmowe: „Co wiecie o swoich dziadkach?”

W tym domu kochamy Marka Wahlberga i nie wstydzimy się o tym mówić. I wiecie co mnie spotkało? W poszukiwaniu inspiracji na nasz krismesowy maraton, przeglądałam listy streamingowych zasobów (tag: „Boże Narodzenie”) i nagle patrzę i czuję jak mi się gały powiększają. Ale jak to? „Tata kontra tata” miał ciąg dalszy, a myśmy o tym nie wiedzieli? To się nie godzi. I tak do maratonu dołączyło „Co wiecie o swoich dziadkach?” (kolejny popis polskich tłumaczy tytułów filmowych…)

„Tata kontra tata” to taka głupkowata komedia o tym, że Mark Wahlberg jest ojcem, a Will Farrell ojczymem (dla tych samych dzieci rzecz jasna), no i wiecie – konflikt. Film z gatunku durno-śmiesznych. Nic ambitnego, ale śmieszy, a komedia, która śmieszy jest dobrą komedią, w odróżnieniu od komedii durno-durnych, które nie śmieszą w ogóle. A teraz się okazuje, że jest druga część, ludzie. I to na dodatek o Świętach! Krismes z Markiem Wahlbergiem? Yes, please! Podwójna radocha. I przy okazji idealny prezent dla męża. Chociaż tak mu się mogę odwdzięczyć za to, że cierpliwie ogląda ze mną ckliwe romansidła, nie tylko krismesowe.

W „Co wiecie o swoich dziadkach?” mamy zasadniczo dokładnie to samo, co w „jedynce”, ale stawka jest jakby większa, bo w świątecznym „anturażu”. Nadal mamy ojca-twardziela i ojczyma-ciamajdę, ale do kompletu pojawia się tutaj również dwóch dziadków, którzy są starszymi kopiami swoich synów, tyle że do kwadratu: jeszcze większy twardziel i jeszcze większa ciamajda. A grają ich, uwaga uwaga, Mel Gibson i John Lithgow. O żesz kurde mol! Jeśli się sami nie domyślacie, który jest który, to znaczy, że nie czytacie tego tekstu zbyt uważnie.

Nadal jest głupkowato i nadal jest śmiesznie. Nie tak fajny jak pierwsza część, ale policzki miałam obolałe ze śmiechu i czasem właśnie tego człowiekowi potrzeba do szczęścia.