Plus / minus
Artysta filmowiec
Z małego ekranu
Tematycznie
Migawki filmowe
Jak to się robi?
Minikino
Na melodię...
Na deskach
Różne

Plus / minus
Artysta filmowiec
Z małego ekranu
Tematycznie
Migawki filmowe
Jak to się robi?
Minikino
Na melodię…
Na deskach
Różne
Plus / minus
Artysta filmowiec
Z małego ekranu
Tematycznie
Migawki filmowe
Jak to się robi?
Minikino
Na melodię…
Na deskach
Różne

Migawki filmowe: „Pogoń za miłością”

Miniserial na podstawie powieści Nancy Mitford o dwóch skrajnie różnych kobietach – cichej, spokojnej Fanny oraz jej szalonej, nieokiełznanej kuzynce i najlepszej przyjaciółce, Lindzie. „Pogoń za miłością” to taka trochę satyra, trochę komedia (a bardziej nawet komediodramat) o przyjaźni, poszukiwaniu miłości, ale głównie chyba o zagubieniu. A wszystko to w przededniu II wojny światowej.

Trudno o bardziej irytującą postać niż Linda, powiedzmy to sobie szczerze. Emocje roznoszą ją we wszystkich kierunkach, ideę miłości idealnej wyznaje niczym religię i dąży do niej po trupach, nie oglądając się na ludzi, którym na niej zależy. Jest najbardziej egoistyczną bohaterką tej historii i główny mój problem z polubieniem „Pogoni za miłością” był taki, że po prostu nie byłam w stanie znieść Lindy. Tak strasznie pragnie tej mistycznej wielkiej miłości, że sobie tę miłość wmawia nawet jak jej nie ma. Najbardziej zakochana jest w samej idei, co zasadniczo jak dla mnie oznacza, że najbardziej jest zakochana w sobie.

A przyjaciółką jest fatalną. Przybiega z płaczem do Fanny za każdym razem, gdy jest nieszczęśliwa i w kółko jej powtarza, że „bez niej jest zagubiona”, a za chwilę leci za kolejnym facetem (z których każdy jest oczywiście dokładnym przeciwieństwem poprzedniego) i kolejną ułudą wielkiej miłości. Bez słowa wyjaśnienia, a także bez skrupułów porzuca najlepszą rzekomo przyjaciółkę, bez której jeszcze pięć sekund wcześniej żyć nie mogła. A chwilę później znów jest nieszczęśliwa i biegnie z płaczem do Fanny. Rinse and repeat.

Fanny z kolei tak strasznie nie chce być podobna do swojej matki, że staje się w efekcie nudna. Niby to ona ma być tą wykształconą (w przeciwieństwie do głupiutkiej, niewykształconej Lindy), ale jest tak nijaka, nieśmiała i wystraszona, że nigdy nie ma nic interesującego do powiedzenia. Smutno było mi patrzeć na Fanny, której rola sprowadza się do rodzenia kolejnych dzieci i uganiania się za Lindą jak wierny piesek.

Największym plusem „Pogoni za miłością” jest fenomenalny jak zawsze Andrew Scott w roli ekscentrycznego Lorda Merlina. Choć może nie jestem całkiem obiektywna, bo… Andrew Scott. Co nie (wink)?