Plus / minus
Artysta filmowiec
Z małego ekranu
Tematycznie
Migawki filmowe
Jak to się robi?
Minikino
Na melodię...
Na deskach
Różne

Plus / minus
Artysta filmowiec
Z małego ekranu
Tematycznie
Migawki filmowe
Jak to się robi?
Minikino
Na melodię…
Na deskach
Różne
Plus / minus
Artysta filmowiec
Z małego ekranu
Tematycznie
Migawki filmowe
Jak to się robi?
Minikino
Na melodię…
Na deskach
Różne

Czartoryski o scenariuszach

Kiedyś już sobie pisaliśmy, że kino jest wtórne. Sequel, prequel, remake bądź reboot czai się na każdym zakręcie. Adaptacje książek przeplatają się z filmami opartymi na prawdziwych wydarzeniach. Coraz więcej jest filmów inspirowanych artykułami z gazet, co tylko stanowi kolejny dowód na to, że inspiracji filmowcy szukają wszędzie, a pomysły coraz rzadziej wychodzą z ich głów. Nie mówię, że to źle, nie chcę także umniejszać niczyich zasług. Nakręcenie dobrych przeróbek i adaptacji nie jest wcale proste i wymaga solidnej pracy ze strony zarówno reżyserów, jak i scenarzystów. Rzecz jednakowoż w tym, że to wszystko już kiedyś było, a z tym wielu krytyków kina wydaje się mieć problem.

Moje stanowisko w tej sprawie już przedstawiałam. Po pierwsze: przy takiej ilości produkowanych filmów nie ma się co łudzić, tylko nieliczne mają szansę być czymś naprawdę nowym. A po drugie: kino to biznes, więc nic dziwnego, że dominuje kręcenie tego, co ludzie chcą oglądać. Widzi to także Bartosz Czartoryski, piszący w swoim artykule takie słowa:

Ponoć najbardziej lubimy piosenki, które już dobrze znamy. Wydaje się, że podobna formuła ma swoje zastosowanie również w stosunku do kina, wszak popularność odświeżonych wersji niegdysiejszych hitów wcale nie maleje. Tłumy walą do multipleksów na ciągi dalsze czy wcześniejsze losy popularnych bohaterów tasiemcowych serii. Mówi się często w tym kontekście o zjawisku kulturowego recyklingu, przedstawionym jako tendencja skrajnie szkodliwa, bo zabijająca wszelką kreatywność już w zarodku. No bo po cóż się trudzić, skoro można odkurzyć jakiś stary segregator czy papierową teczkę i z niej wygrzebać jakąś sprawdzoną historyjkę. Czyżby więc nakręcono już wszystko, co było do nakręcenia, a publiczność już po wsze czasy zabawiana będzie kolejnymi wariacjami tych samych opowieści?

Czasem nachodzi mnie depresyjny nastrój, kiedy nic mnie nie zachwyca i wszystkie filmy, po które sięgam wydają mi się nieudanymi kopiami czegoś innego. I wtedy myślę sobie: tak, nakręcono już wszystko. Co jest oczywiście nieprawdą. Wciąż mamy twórców, których scenariusze wnoszą powiew świeżości i zaskakują widza. Wciąż mamy Quentina Tarantino, Tima Burtona, Christophera Nolana, Pedro Almodovara, Charliego Kaufmana, braci Coen… Czy się lubi ich twórczość czy nie, z pewnością się wyróżniają. Tym bardziej należy takie perełki stawiać w świetle reflektorów, by ludzie zdołali je z morza przeciętności wyłowić. Dobre podsumowanie serwuje Czartoryski:

Nadal w kinie królują filmy oparte na scenariuszach pisanych od popularnego szablonu i zapewne nie ma co liczyć, że sytuacja kiedykolwiek się zmieni, zważywszy na to, że liczą się wyniki sprzedaży biletów, a kolorowe paciorki przyciągają najliczniejsze tłumy. Jednak, jak to mówią, nie wszystko złoto, co się świeci, większość hitów to niestety tylko tombak. Trzeba zacisnąć zęby i kciuki, mając nadzieję, że do mało strawnego menu jakiś utalentowany filmowy kucharz zaserwuje nam coś smaczniejszego niż odgrzewane kotlety.

I z tą słodko-gorzką, ale jednak do pewnego stopnia optymistyczną myślą pozostańmy.

__________

Bartosz Czartoryski: Poszukiwany scenariusz filmowy