Terrence Malick to bez wątpienia jeden z najważniejszych reżyserów amerykańskiego kina, mimo iż nie ma dziesiątków filmów w swojej filmografii. Po nakręceniu „Niebiańskich dni” zniknął z Hollywood całkowicie na 20 lat, zanim powrócił z „Cienką czerwoną linią”, do dziś uważaną za najlepszy film wojenny. W tym roku jego nazwisko znowu jest głośne, po przyznaniu Złotej Palmy na Festiwalu Filmowym w Cannes obrazowi „Drzewo życia”. Tylko nazwisko jest głośne, bo sam Malick jak zwykle pozostaje ukryty. Nie udziela wywiadów, nie pokazuje się publicznie, nie paraduje po czerwonych dywanach.
Dlaczego człowiek, dla którego największa gwiazda Hollywood rzuciłaby każdy plan zdjęciowy, tak bardzo kryje się w cieniu? W jaki sposób unika pokus „zaistnienia”, tak częstych w życiu publicznym, zarazem doskonale funkcjonując w świecie kina, w którym najbardziej intymne doświadczenia ukazywane są na wielkim ekranie? Kim trzeba się urodzić, by zachowywać się w ten sposób?
Za sprawą artykułu Jasona Solomonsa możemy szybko rzucić okiem na tę ciekawą postać współczesnego kina. Miłej lektury.
__________