Przeczytałam ostatnio tekst Marcina Wrony, w którym skomentował on w kilku słowach tegoroczny Krakowski Festiwal Filmowy, a przy okazji odniósł się do sytuacji filmu dokumentalnego w naszej kochanej telewizji publicznej. A sytuacja wygląda tak, że film dokumentalny w telewizji publicznej nie istnieje.
Od dłuższego czasu przejawy dojrzalszej, bardziej świadomej, czy też drapieżniejszej artystycznie formy filmu dokumentalnego zostały niemal całkowicie wykastrowane z repertuaru publicznej telewizji. A gdzie misyjność tego medium? Dlaczego podatnicy mają oglądać żenujące programy rozrywkowe, czy kiepsko zrobione soap opery? Dlaczego przeciętnego widza ma interesować to, że TVP rywalizuje z konkurencją podobnymi propozycjami. Piszę to w obronie pasma dokumentalnego, ale zjawisko jest szersze, dotyczy też teatru TV i ambitniejszych filmów, nie wspominając o scenie muzycznej. Przykre, że ludzie z wielkim dorobkiem, którzy mają coś interesującego do przekazania, są jakby na cenzurowanym.
Bardzo trafne uwagi, panie Marcinie. Osobiście nie miałabym nic przeciwko temu, gdyby można było w telewizji obejrzeć od czasu do czasu dobry dokument. Na ten szajs, który teraz się wylewa z telewizora, już nie mogę patrzeć.
__________
Marcin Wrona: Filmy dokumentalne rządzą! (Tylko gdzie je można obejrzeć?)