Plus / minus
Artysta filmowiec
Z małego ekranu
Tematycznie
Migawki filmowe
Jak to się robi?
Minikino
Na melodię...
Na deskach
Różne

Plus / minus
Artysta filmowiec
Z małego ekranu
Tematycznie
Migawki filmowe
Jak to się robi?
Minikino
Na melodię…
Na deskach
Różne
Plus / minus
Artysta filmowiec
Z małego ekranu
Tematycznie
Migawki filmowe
Jak to się robi?
Minikino
Na melodię…
Na deskach
Różne

Plus / minus: „Frost/Nixon”

Zawsze miałam szacunek do reżyserskich dokonań Rona Howarda. Jednak tak się jakoś złożyło, że dopiero niedawno nadarzyła mi się okazja, by sięgnąć po film „Frost/Nixon”. I tu chyba należałoby dodać – niestety. Niestety dopiero teraz, powinnam to była zrobić już dawno. Jest to z pewnością jedno z najlepszych dzieł w dorobku Howarda, a może nawet najlepsze. Pięć nominacji do Oscara, w tym w najważniejszych kategoriach: film, reżyseria i scenariusz (Peter Morgan przerobił na scenariusz swoją własną sztukę) oraz za niesamowitą rolę Franka Langelli.

Film zaczyna się w momencie, gdy Richard Nixon ustępuje z fotela Prezydenta Stanów Zjednoczonych, a główny zrąb fabuły stanowi znana na całym świecie seria wywiadów z Nixonem, przeprowadzonych w 1977 roku przez brytyjskiego dziennikarza i showmana Davida Frosta. Żmudne wielomiesięczne przygotowania kończą się spotkaniem, które jako żywo przypomina pojedynek bokserski. Oczywiście, jak to zawsze w takich opowieściach bywa, najpierw Frost przez trzy rundy jest bezlitośnie obijany przez Nixona, by w ostatniej rundzie odnieść spektakularne zwycięstwo.

Gromkimi oklaskami należy nagrodzić pracę, jaką wykonała przy filmie para głównych aktorów. Wystarczy rzucić okiem na fragmenty oryginalnych nagrań. Duet aktorski wypada tu naprawdę genialnie. Frank Langella sprawia miejscami wrażenie, jakby urodził się Richardem Nixonem. Przez cały film jest totalnie antypatyczny, a w końcówce budzi niemal współczucie. Jak on to zrobił? Michael Sheen natomiast skradł moje serce już jako Tony Blair w „Królowej” i jestem pewna, że do roli Davida Frosta nie można było dokonać lepszego wyboru. Sheen pokazuje dwa oblicza Frosta – z jednej strony jest showmanem czarującym kamerę, a z drugiej dziennikarzem walczącym w pocie czoła o swój pomysł. Czasem wygląda na lekko wystraszonego, czasem ma się wrażenie, że porwał się z motyką na Słońce i cała ta sprawa zaczyna go przerastać. Sheen w jednej sekundzie potrafi tutaj przejść całkowitą metamorfozę. A poza tym wszystkim doprawdy czarująco się uśmiecha.

Na szczęście dla całego filmu także aktorzy w drugoplanowych rolach sprawdzili się znakomicie – Sam Rockwell, Matthew Macfadyen, Oliver Platt i Rebecca Hall, a po przeciwnej stronie barykady także Kavin Bacon. Bardzo dobrym zabiegiem są paradokumentalne wstawki, w których postaci drugoplanowe komentują to, co działo się w trakcie nagrywania wywiadów. Zgrabnie spinają całość, a przy okazji nawiązują bliższy kontakt z widzem i tworzą świetny klimat.

„Frost/Nixon” całkowicie opiera się na dialogach, ale z pewnością nie można mu zarzucić, że jest nudny. Wręcz przeciwnie, trzyma w napięciu od początku do końca. A ostatnie 40 minut, począwszy od genialnej sceny rozmowy Nixona i Frosta przez telefon, to prawdziwy majstersztyk. Dzieło Howarda, nakręcone za skromny budżet, nie potrzebowało fajerwerków, nagromadzenia spektakularnej akcji i skomplikowanej pracy kamery, by być kawałkiem świetnego kina. Tu wystarczyło posadzić naprzeciw siebie dwóch właściwych ludzi.