Plus / minus
Artysta filmowiec
Z małego ekranu
Tematycznie
Migawki filmowe
Jak to się robi?
Minikino
Na melodię...
Na deskach
Różne

Plus / minus
Artysta filmowiec
Z małego ekranu
Tematycznie
Migawki filmowe
Jak to się robi?
Minikino
Na melodię…
Na deskach
Różne
Plus / minus
Artysta filmowiec
Z małego ekranu
Tematycznie
Migawki filmowe
Jak to się robi?
Minikino
Na melodię…
Na deskach
Różne

Plus / minus: „Gdzie jesteś, Amando?”

Mówcie sobie co chcecie, ja mam słabość do Bena Afflecka. Lubię go i już. Dlatego też kiedy stanął po drugiej stronie kamery i zadebiutował jako reżyser, musiałam efekt obejrzeć. Takiego debiutu, jak „Gdzie jesteś, Amando?” można tylko pozazdrościć. Pojawiły się nawet głosy, że Ben powinien na dobre porzucić aktorstwo i zająć się kręceniem filmów.

„Gdzie jesteś, Amando?” jest adaptacją powieści Dennisa Lehane’a (na podstawie jego książek powstały także „Rzeka tajemnic” Clinta Eastwooda i „Wyspa tajemnic” Martina Scorsese). Pozornie mamy tu do czynienia z prostą historią kryminalną. Zaginęła mała dziewczynka i wszyscy robią wszystko, żeby ją odnaleźć. Okazuje się jednak, że w sumie chodzi o coś zupełnie innego. Cały ten film jest jednym wielkim pytaniem – czy świat naprawdę jest czarno-biały?

Według Patricka Kenzie (do tej roli zatrudniony został młodszy brat Bena, Casey Affleck, co w mojej skromnej opinii było świetną decyzją) tak właśnie jest – świat jest czarno-biały. Patrick jest prywatnym detektywem, zatrudnionym przez rodzinę zaginionej dziewczynki. To człowiek o bardzo silnym kręgosłupie moralnym i ugruntowanych zasadach. Casey Affleck wykonał tu świetną robotę. Mimo niepozornego, chłopięcego wyglądu, charyzmą wali po oczach. Tuż obok świetną kreację, wyróżnioną w 2008 roku nominacjami do Oscara i Złotego Globu, stworzyła Amy Ryan. Jej bohaterka, matka Amandy, przez cały film nieustannie budzi skrajne uczucia. Raz jej człowiek współczuje, a raz nienawidzi.

„Gdzie jesteś, Amando?” sprawia wrażenie rozprawki na temat moralnych aspektów decyzji podejmowanych przez bohaterów, na czele z Patrickiem. W czasie trwania śledztwa jego poglądy co rusz wystawione zostają na próbę. Zabija ohydnego pedofila, wszyscy biją mu brawo i okrzykują bohaterem, a on już wie, że gdyby dostał drugą szansę, zachowałby się inaczej. O dziwo, kiedy prawda o zaginięciu Amandy wychodzi na jaw, Patrick nawet nie rozważa pójścia na kompromis z samym sobą, pozostaje wierny temu, w co wierzy i w ostatecznym rozrachunku dostaje za to solidnego kopa w tyłek.

Ja wiem, że podjęłabym taką samą decyzję, jak główny bohater. Nawet wiedząc, jak się historia skończy. Pod tym względem całkowicie się z nim identyfikuję. Tymczasem tutaj zostajemy z pytaniem – czy to była dobra decyzja? Czy w takiej sytuacji istnieje w ogóle coś takiego, jak „dobra decyzja”? Nie dostajemy jednoznacznych odpowiedzi. Ponieważ, jak wydaje się głosić przesłanie filmu, nic nie jest czarno-białe.