Plus / minus
Artysta filmowiec
Z małego ekranu
Tematycznie
Migawki filmowe
Jak to się robi?
Minikino
Na melodię...
Na deskach
Różne

Plus / minus
Artysta filmowiec
Z małego ekranu
Tematycznie
Migawki filmowe
Jak to się robi?
Minikino
Na melodię…
Na deskach
Różne
Plus / minus
Artysta filmowiec
Z małego ekranu
Tematycznie
Migawki filmowe
Jak to się robi?
Minikino
Na melodię…
Na deskach
Różne

Tematycznie: Wiecznie młode komedie romantyczne

Dziś takich komedii romantycznych już nie ma. Takich, jakie jeszcze kręcono 20 lat temu. Znów muszę wpleść w opowieść moją kochaną mamę, bo oglądanie komedii romantycznych to nasze ulubione wspólne zajęcie. Jest kilka takich filmów, które oglądamy za każdym razem, gdy nadarzy się ku temu okazja. Nawet po 10 czy 20 latach odkąd powstały i po niezliczonej ilości seansów, wciąż lubimy do nich powracać. Nigdy nam się nie znudzą.

Jeden z absolutnych klasyków gatunku, niepobity po dziś dzień, powstał w roku 1989. „Kiedy Harry poznał Sally” Roba Reinera z genialnym, nominowanym do szeregu nagród (w tym Oscara i Złotego Globu) scenariuszem autorstwa Nory Ephron. Czy może istnieć przyjaźń między kobietą i mężczyzną? Harry w to nie wierzy. Tymczasem jego przyjaźń z Sally trwa 12 lat, aż w końcu okazuje się, że to jednak nie jest tylko przyjaźń i lądują na ślubnym kobiercu. Co właściwie potwierdza tezę, że między przedstawicielami przeciwnych płci przyjaźń nie istnieje. Film w całości opiera się na potyczkach słownych między parą głównych bohaterów, rewelacyjnie odegranych przez Meg Ryan i Billy’ego Crystala. Ich dialogi to prawdziwe perełki. A scena orgazmu w kawiarni jest z pewnością jedną z najbardziej znanych i uwielbianych scen filmowych.

Czy w ogóle uchował się na świecie jeszcze ktoś, kto nie widział „Pretty Woman” Garry’ego Marshalla? Przyznaję bez bicia, Richard Gere nie jest facetem, za którym skoczyłabym w ogień. Nie ma to jednak większego znaczenia, bo wszyscy się chyba zgodzą, że ten film w całości kradnie dla siebie Julia Roberts. Jest po prostu zjawiskowa. Zawsze mi się marzyło, żeby raz w życiu iść tak na zakupy, jak ona w tym filmie. I żeby w tle śpiewał mi Roy Orbison.

Rok w rok, kiedy tylko zbliżają się Święta Bożego Narodzenia, mam niezmienną ochotę, by po raz kolejny obejrzeć „Ja cię kocham, a ty śpisz” Jona Turteltauba. Długo się zastanawiałam, co ten film w sobie takiego ma i z biegiem czasu uznałam, że to kwestia uroczej głównej bohaterki (granej przez Sandrę Bullock). Prawda jest bowiem taka, że trudno nie przywiązać się do Lucy – dziewczyny tak bardzo samotnej i zwyczajnie smutnej. Samotność zawsze mocniej doskwiera w tym najbardziej rodzinnym okresie w roku. I właśnie wtedy, w wyniku ciągu zbiegów okoliczności, Lucy staje się członkiem nieco zakręconej, ale bardzo ze sobą zżytej rodziny. Do takich ciepłych filmów mam po prostu słabość.

Moją najukochańszą komedią romantyczną już chyba na zawsze pozostanie „Masz wiadomość”. Nora Ephron, tu nie tylko w roli scenarzysty, ale też reżysera, w głównych rolach obsadziła sprawdzony już przez siebie duet – Meg Ryan i Toma Hanksa. Grają dwoje ludzi, którzy w życiu się nienawidzą, a w sieci się w sobie zakochują. Kocham każde z nich osobno, a razem kocham ich jeszcze bardziej. Dynamika między nimi jest naprawdę świetna. „Masz wiadomość” znam już na pamięć, co bynajmniej nie przeszkadza mi w powracaniu do tego filmu co jakiś czas. Kiedy mam zły humor albo potrzebuję się odstresować. Ten klimat Nowego Jorku świetnie na mnie działa.

Nie da się nie kochać komedii romantycznych. Przynajmniej będąc dziewczyną, a ośmielę się stwierdzić, że i wielu facetów je lubi. Szkoda tylko, że dzisiaj takie rewelacyjne komedie romantyczne już nie powstają.