Przyznaję się bez bicia – uwielbiam musicale. A ze wszystkich musicali chyba najbardziej kocham „Across the Universe” w reżyserii Julie Taymor (tak, to ta sama pani, która wyreżyserowała „Tytusa Andronikusa” i „Fridę”).
Film dzieje się w latach 60-tych i opowiada historię młodego chłopaka imieniem Jude, który przybywa z Wielkiej Brytanii do Stanów Zjednoczonych w poszukiwaniu ojca. Na miejscu zaprzyjaźnia się z Maxem i jego siostrą Lucy. Wkrótce Max zostaje powołany do wojska i odesłany do Wietnamu. Lucy, paraliżowana strachem o brata, coraz bardziej angażuje się w działalność grupy protestującej przeciwko wojnie.
Cały ten film jest po prostu dziełem sztuki. Zarówno pod względem wizualnym (niektóre sekwencje są powalające), jak i pod względem muzycznym. Historia przeplatana jest znanymi przebojami grupy The Beatles w absolutnie niesamowitych aranżacjach. Epizodycznie w filmie pojawia się nawet Bono (!). Na szczęście film i jego fenomenalny soundtrack zostały docenione – w 2008 roku „Across the Universe” było nominowane do Złotego Globu w kategorii „Najlepsza komedia lub musical” oraz do nagrody Grammy w kategorii „Najlepsza kompilacyjna ścieżka muzyczna”. Wiem, że nie wszyscy trawią musicale, ale przynajmniej tych aranżacji klasycznych Beatlesów po prostu trzeba posłuchać…